DO ROZDZ. POPRZ. . . . DO LISTY ROZDZ. . . . DO ROZDZ. NAST.

Rozdział 13 

Przed powrotem


13.1

Było w tym coś religijnego... (1963)


Gdybym spotkał Boga, zapytałbym go, czemu mam tyle szczęścia. Co takiego zrobiłem, że zasłużyłem na tyle błogosławieństw? Moje kawalerskie życie nie jest tak przykre, jak mogłoby być, w rzeczy samej często jest wręcz odwrotnie. Jestem zdrowy i mam bardzo dobre stypendium. Parę dni temu byłem na ciekawym spotkaniu studentów- katolików w Orsay. Prowadził je ksiądz teolog Liege; tematem był ateizm. Prawdziwy katolik – powiedział – nie powinien sprzeciwiać się ateizmowi, który jest jedną z dróg do odkrycia Boga. Uczciwy ateista – wyjaśnił – zmaga się z tymi samymi rozterkami co my – jak zrozumieć otaczający świat. [...]


Poszedłem też na zebranie studentów-komunistów, gdzie mówiono o rewolucji kubańskiej. Naturalnie tylko słuchałem; odpowiada mi pozycja biernego obserwatora. Dzięki ci, Boże, że pozwalasz mi chodzić na każde zebranie, na które tylko chcę. Tak, jestem ateistą. Ale myślę, że w kulcie jednostki też było coś religijnego; Stalin był traktowany jak istota nadludzka. Cieszę się, że partia odrzuciła ten rodzaj czci. Ale zdaję sobie sprawę, że w Polsce nie będę mógł sobie pozwolić na luksus bycia widzem; członek partii musi służyć partii. [...]


Dziś [ 16 maja 1963] oficjalnie złożyłem moją rozprawę doktorską. Jestem dumny z tej pracy. Gdybym dziś umarł, byłoby to zupełnie coś innego, niż gdybym umarł pięć lat temu; dziś wiem, że wniosłem swój wkład w naukę. Czy będę mógł coś jeszcze wnieść w przyszłości? Mam nadzieję. [ Lista moich publikacji, ostatnio uaktualniona i dostępna w internecie, liczy 92 pozycje.] Czas przed obroną spędzę, pracując nad moim drugim tematem [„drugi temat” był częścią przewodu doktorskiego – należało napisać artykuł poglądowy na narzucony z góry temat, nieco oddalony od własnej specjalności]  - pochodzeniem promieniowania kosmicznego. [...]

Jutro [ 26 czerwca 1963] mam obronę pracy. To był mój cel przez ostatnich kilka lat. Co będzie mną kierowało w następnych latach? [...]


13.2

Co począć z francuskim doktoratem? (1963)


Polska nie posiada dużego akceleratora. Ale jest sposób, żeby pokonać to ograniczenie. Myślę o zastosowaniu detektorów z miki do wykrywania fragmentów rozszczepienia. Parę miesięcy temu spotkałem R.Walkera, amerykańskiego badacza z laboratorium General Electric. Pokazał mi, jak łatwo wykrywa się fragmenty rozszczepienia za pomocą zwykłych płytek miki. Załóżmy, że zestaw z osadzonymi płytkami miki, zbudowany w Warszawie, wysłałoby się do Orsay, Dubnej albo Genewy. Oni poddaliby to działaniu promieniowania, a potem odesłaliby mi mikę do wytrawienia płytek i badań mikroskopowych. [...]


Jakieś 10 dni temu poprosiłem Pawłowskiego, by poinformował rektora Politechniki, że mam zamiar wrócić 1 października. Dołączyłem fotokopię mego dyplomu doktora. Ale nadal czekam na odpowiedź. Widzę kilka możliwości: a/ nic się nie zmieniło i wrócę do pracy u Pawłowskiego, b/ on odejdzie na emeryturę i zaoferują mi jego stanowisko, c/ ktoś inny zastąpi Pawłowskiego i będę pracował u nowego profesora, d/ zabraknie dla mnie miejsca na Politechnice i będę musiał szukać pracy gdzie indziej. Ta ostatnia możliwość wydaje się najbardziej prawdopodobna. 

[...] Za 2 dni jedziemy z F. do Izraela. Wydaje mi się, że nie jest to dziewczyna dla mnie; czy ta podróż to potwierdzi, czy nie? [...]


13.3 

Przez Izrael do Polski  (1963)


Podróż, jak dotąd, jest wspaniała; jechaliśmy pociągiem do Wenecji, a potem greckim stateczkiem do Hajfy. [...] A teraz wracamy. Nasz statek wypłynął z Hajfy 2 dni temu; w Wenecji mamy być w sobotę. To koniec wspaniałych wakacji w cudownej izraelskiej ziemi. Miesiąc ledwie wystarczył, by nawiązać kontakt z rodziną, popracować w kibucu (zbierając cytryny i pomarańcze) i powłóczyć się tu i tam. Podziwiam ten kraj i entuzjazm ludzi, którzy go tworzą. 

Mieliśmy też czas przekonać się, że nie powinniśmy się pobierać. 


Fizycznie i intelektualnie pasujemy do siebie dobrze; przeszkody są natury psychologicznej. [...]


Większość moich izraelskich krewnych to syjoniści; kochają Izrael, zrobią wszystko dla jego dobra i pragną pokoju z Arabami. Syjonistami są Okonowscy, którzy przyjechali tu z Włoch w latach 40, i Gutermanowie, którzy przybyli z Polski również pod koniec lat 40. Nie żyją już przedstawiciele starszego pokolenia: Henio, Frania, Ewa i Suja. Ale ich światopogląd pozostał w sercach i umysłach młodszej generacji, zaangażowanej w postępowy syjonizm.



Mój wuj Henio Okonowski (po prawej), kuzyn Jakub Guterman (w środku) i ja (po lewej) podczas mojej wizyty w Izraelu w roku 1972 (?). Jakub, członek kibucu, jest nauczycielem i artystą, Henio był lekarzem weterynarii.


Będzie mi brakowało Claude’a; praca z nim była prawdziwą przyjemnością. Ale w paru rzeczach się nie zgadzaliśmy. On zaczyna pracę nad swoim doktoratem, przypuszczalnie z wykorzystaniem tej samej komory reakcyjnej. Mam nadzieję, że znów uda nam się współpracować. [...]

A co się stanie, jeśli sprawdzą się przepowiednie wuja Henia Okonowskiego, jeśli trafię na antysemityzm przywiany ze Wschodu i wspierany przez polskie władze? To zniweczy moje plany; wyjadę z Polski i już nigdy nie wrócę. 


I gdzie pojadę, do Francji, którą tak kocham, czy do Izraela, gdzie mam rodzinę? Powiedziałem Okonowskim, że muszę wracać, bo Polska jest moją pierwszą ojczyzną, a także dlatego, że zobowiązałem się do powrotu. Myślałem nie tylko o Pawłowskim, ale też o Joliocie, Radvanyi’m, Teillacu, Claude itd. [...]

Mam prawie milion franków [300 $]. Co zrobić z tymi pieniędzmi? Jedną trzecią zostawię u Tuni, a resztę zabiorę do Polski. [...]


Będę w Warszawie za dziesięć dni. [...] Radvanyi chyba rozumie moje problemy. Powiedział mi, że gdy już osiądę w Polsce, mogę liczyć na współpracę z Orsay. Opowiedział mi też, że Teillac był niedawno w Warszawie i rozmawiał o moim powrocie z Danyszem na UW. Wiem, że Danysz jest teraz dyrektorem IBJ, ale nie wiedziałem, że jest też współdyrektorem w Dubnej. Może powinienem iść się zobaczyć z Danyszem, zanim się pokażę na Politechnice. Ale nie chcę urazić Pawłowskiego; bez niego byłbym nikim. Kogo by tu zapytać, jakie są teraz jego stosunki z IBJ? [...]


W Orsay wyprawili mi uroczystość pożegnalną. Zebrali tyle pieniędzy, że starczyło na najnowsze narty Rossignol. Byłem naprawdę poruszony tak szczodrym podarunkiem. Radvanyi zaprosił mnie na obiad. Byli tam też Helene i Michel Langevin. [ Helene to córka Joliota-Curie, a wnuczka Marii Curie; Michel był wnukiem Paula Langevina, również znanego francuskiego fizyka i przyjaciela Marii Curie. Byłem dumny, mogąc współpracować z takimi ludźmi.] Był to bardzo miły wieczór; wszyscy chwalili mnie za dobrą pracę i zapewniali, że zawsze będę mile widziany w Orsay. [...]


DO ROZDZ. POPRZ. . . . DO LISTY ROZDZ. . . . DO ROZDZ. NAST.