Rozdział 11
Coraz bliżej doktoratu
11.1
Pierwsza publikacja (1961)
Porządek, porządek, porządek. Tego mi brakuje. Porządek na stole, porządek w kieszeniach, porządek w teczce, porządek w notatnikach, porządek na półkach z książkami. Ludzie dobrze zorganizowani mają o wiele większe szanse na powodzenie niż reszta. Zabiegi o uporządkowanie swoich spraw są tak samo ważne, jak przykładanie się do nauki, do zrozumienia i do prowadzonych badań. [...]
Dziś przyszły odbitki mojej pierwszej publikacji. Równocześnie dostałem też prośbę o przysłanie odbitki od jednego niemieckiego profesora z Hamburga. To wprawiło mnie w dobry humor: inni naukowcy interesują się moją pracą! Poślę teraz jedną odbitkę Pawłowskiemu; chyba będzie ze mnie dumny. [...]
Rok później, czytając odtajnione dokumenty amerykańskie, zdałem sobie sprawę, że zaprojektowana przeze mnie komora jonizacyjna była bardzo podobna do zbudowanej przez pewnego tamtejszego naukowca. Nie zaskoczyło mnie to; każdemu z nas przyświecał ten sam cel – zmaksymalizowanie skuteczności detekcji. Co więcej, najlepszy sposób postępowania był w mniejszym lub większym stopniu oczywisty, biorąc pod uwagę to, co już wiedziano i napisano.
Z laboratorium w Ivry dostarczono dużą komorę próżniową do badań nad korelacjami kątowymi. Omawialiśmy z Claude’em konieczne modyfikacje. Wspólna praca jest o wiele bardziej skuteczna niż w pojedynkę. Każdy z nas czuje się odpowiedzialny za to, co robimy. [...]
Skończyło się lato. Praca w Orsay idzie naprzód. [...]
Dzisiaj słuchaliśmy wykładu amerykańskiego profesora z Chicago, N. Sugarmana. W zeszłym roku czytałem jego artykuły, ale słuchanie go to całkiem inna sprawa. Po wystąpieniu paru z nas, w tym Radvanyi i Claude, miało okazję porozmawiać z nim prywatnie. [...] Chciałbym tak dobrze znać angielski, żeby wszystko rozumieć. [...]
Byłem jedną z kilku osób, które zgłosiły się na ochotnika do czyszczenia radioaktywnego kanału magnetycznego w synchrocyklotronie. Mój dozymetr wykazał dawkę 40 miliradów . Ale moim rękom dostało się co najmniej dwa-trzy razy tyle. [...] Ta praca była potrzebna, żeby umożliwić pewne naprawy. [...]
W „Le Monde” ukazał się artykuł o polskim pisarzu, J.K. W Polsce udostępniono jego prywatne dzienniki, opisujące liczne rozmowy z przywódcami polskimi i radzieckimi. Czy i moje dzienniki kiedyś ujawni tajna policja? Nie chcę, żeby zapisy moich myśli ujawniono i wykorzystano przeciwko mnie. Byłoby to bardzo łatwe, bo niczego nie ukrywam. Często zmagam się ze sobą na tych kartkach. Włożę dzienniki do metalowej skrzynki i zostawię u Tuni. [...]
11.2
Diabli nadali!
Przygotowanie komory zajęło nam trochę czasu. Warunki próżniowe skomplikowały konstrukcję układu mechanicznego. Ale zdaje się, że wszystko działa. Claude tak samo jak ja niecierpliwie czeka, aż zaczniemy jej używać w akceleratorze. Ale nie jesteśmy jedynymi ludźmi czekającymi na największy akcelerator we Francji. Ci, co nadzorują program, postanowili, że nasz układ najpierw ma być przetestowany w reaktorze jądrowym w Saclay. Będziemy mieli miesiąc na udowodnienie, że jest gotowy. Mamy wykazać, że widmo energetyczne fragmentów rozszczepienia ma dwa szczyty, i że rozkład kątowy ma charakter izotropowy. Nie ma innej rady, jak tylko porzucić pomysł wyjazdu na narty w ferie zimowe. [...]
Jest 12 grudnia 1961. Zainstalowaliśmy komorę reakcyjną w reaktorze EL-3 w Saclay. Naszym bezpośrednim zwierzchnikiem jest profesor Netter; znamy go, bo uczył nas w Orsay fizyki neutronów. Claude spodziewa się wkrótce powołania do wojska. Pracując razem, zaczynamy się zaprzyjaźniać; mam nadzieję, że będzie to przyjaźń na całe życie. Owszem, temat pracy doktorskiej jest mój, ale nie sądzę, żeby to robiło jakieś problemy. Każdy z nas postrzega tę prace jako ważny wkład w naukę. Wszystko inne jest drugorzędne. Jestem tego pewien.
Diabli nadali! Jesteśmy tu już trzy tygodnie, a spodziewane wyniki nie chcą się pojawić. Podejrzewając przedwzmacniacze, poprosiliśmy p.Corbe, który je skonstruował, żeby je jeszcze raz sprawdził. „Wasz układ elektroniczny jest doskonały”, orzekł, zbadawszy wszystko oscyloskopem. A więc dlaczego widzimy jakieś tysiąc razy mniej fragmentów rozszczepienia, niż oczekiwaliśmy? Byliśmy zrozpaczeni; perspektywa powrotu do Orsay bez potwierdzenia gotowości do akceleratora zrobiła się całkiem prawdopodobna.
Jedyny logiczny wniosek był taki, że wbrew zapewnieniom strumień neutronów wydostający się przez otwór w cementowej osłonie nie jest tak silny, jak twierdzono. Postanowiliśmy to sprawdzić. Jednej nocy, kiedy nikogo nie było, zaryzykowaliśmy zrobienie czegoś absolutnie wzbronionego. Stojąc daleko od otworu, podnieśliśmy dźwigiem osłonę na jakieś pięć minut. Potem spuściliśmy ją na dół i popędziliśmy do przyrządów. Zarejestrowały tysiące fragmentów rozszczepienia, wykazujących oczekiwane dwugarbne widmo energetyczne!
11.3
To nie nasza wina
Kiedy opuściliśmy osłonę, upewniliśmy się, że otwór w wyjętym bloku jest dokładnym przedłużeniem otworu w pierwszym bloku. [Warunek ten, z pewnością nie był przedtem spełniony]. I teraz komora zaczęła działać zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Wszystkie dane, których potrzebowaliśmy, żeby wykazać, że jesteśmy gotowi, zebraliśmy w dwie godziny. Rano przyszedł Netter i powiedzieliśmy mu, co zrobiliśmy. Odparł, że zdyskwalifikowaliśmy się jako naukowcy. Konsekwencji tego postępowania nie da się uniknąć. Próbowałem się z nim spierać, że to była ostatnia nasza deska ratunku – zbadać jedyną pozostałą hipotezę - ale był wściekły. Potem wyszedł.
Parę godzin później zatelefonowałem do Radvanyi’ego i powiedziałem mu, co się stało. Też się zezłościł, ale nie tak strasznie jak Netter. Poprosił, żebyśmy przyjechali do Orsay i pokazali mu wyniki. Było jasne, że od razu zrobiło na nim wrażenie nasze dwugarbne widmo.
Nie wyciągnięto w stosunku do nas żadnych konsekwencji dyscyplinarnych. [Przypuszczam, że zostało to po cichu uzgodnione między profesorami.]
[...]
W przyszłym tygodniu będę prezentował stan mojego projektu doktoranckiego na cotygodniowym seminarium. Pokażę wyniki, które uzyskaliśmy w Saclay, a potem przedstawię w zarysie to, co chcemy zrobić w Orsay. Chcę przekonać innych, że nasza komora może być umieszczona tuż przy akceleratorze, i pozostawać tam stale, nie zakłócając innych doświadczeń. Rzecz jasna, że nic nie powiem o złamaniu zasad bezpieczeństwa w Saclay. [...]