DO ROZDZ. POPRZ. . . . DO LISTY ROZDZ. . . . DO ROZDZ. NAST.

Rozdział 8 

Witaj, Francjo!


8.1 

Ciotka Tunia i jej przyjaciele (1957)


To mój trzeci dzień w Paryżu [19 kwietnia 1957]. Jestem przytłoczony nowymi wrażeniami. Ale na razie nic nie udało się załatwić; jestem jak trzcina chwiejąca się na wietrze.

Najbardziej godne uwagi jest to, jak przyjęli mnie Tunia i Henri. Są pełni jak najszczerszych intencji, żeby mi pomóc w każdy możliwy sposób. Dla mego dobra postanowiliśmy przestać rozmawiać po polsku tak szybko, jak tylko się da. Mieszkam w naprawdę wygodnym domu. [...] Czas się jakoś zorganizować. Muszę się zatroszczyć o takie rzeczy, jak:  a/ nauka, b/ zwiedzanie Paryża, c/ język, d/ inne sprawy. 


List napisany przez Pawłowskiego chyba okaże się bardzo przydatny; zaadresowany jest do F.Perrina, dyrektora Francuskiej Komisji Energii Atomowej. Tunia zaprowadzi mnie tam. 

Na obiedzie byli Emile i Susanne [przyjaciele Tuni i Henriego]. On jest inżynierem kolejnictwa, ona dentystką. Po obiedzie omawialiśmy (po polsku) kwestię narodowości. Czy Żydzi to naród? Czy Ludwik jest Żydem? Byli zdziwieni, gdy powiedziałem, że jestem Polakiem, nie Żydem. Henri powiedział, że Żydem jest ktoś, kto czuje potrzebę wyjaśniania, dlaczego nie jest Żydem. Susanne i Emile mówili, że Żydem jest każdy potomek tego starożytnego narodu, choćby sam o tym nie wiedział. [...] Tunia i Henri pojechali do Holandii, zostawiając mnie samego. Ich córeczki, Nicole i Marie-Claude, są na koloniach nad morzem.


Odwiedził mnie dziś Emile. Powiedział, że na moim miejscu nie wracałby do Polski. Wyjechał z niej przed 30 laty, gdyż cały czas musiał znosić antysemityzm panujący na polskiej uczelni. „A we Francji”, powiedział, „czułem się tak samo jak każdy inny. Nikt mnie tu nie pytał o wyznanie ani narodowość”. W 1939 służył w armii francuskiej i przeżył wojnę jako francuski jeniec wojenny. 

Większość przyjaciół i znajomych Tuni to polscy Żydzi; wszyscy w domu mówią po francusku. [...]


Całe strony mojego nowego dziennika zostały zapełnione refleksjami podobnymi do tych, które tworzyłem w Polsce. Często porównywałem standard życia we Francji i w Polsce. Cóż za różnica! Swoboda podróżowania i poznawania świata dla większości młodych ludzi była ograniczona tylko względami finansowymi (oczywiście, niektórzy mieli o wiele więcej pieniędzy niż inni). Nie potrzebowali paszportów ani wiz, by jeździć po całej zachodniej Europie.


Było dla mnie jasne, że ludzie we Francji byli znacznie bliżej tego, co obiecywał komunizm, w sensie poziomu życia i wolności osobistej, niż w Polsce. W pierwszym miesiącu pobytu poznałem wielu różnych ludzi; zapisywałem w dzienniku, co mówili, i co ja o tym myślałem. Tunia zapisała mnie do Alliance Francaise, szkoły językowej dla cudzoziemców. 


8.2 

Spotkanie z noblistą


31 maja spotkaliśmy się z Francisem Perrinem, sprawującym urząd wysokiego komisarza Francji do spraw energii atomowej. Do niego był zaadresowany list od Pawłowskiego. Przeczytał go i powiedział, że lepsze dla mnie będzie środowisko akademickie. „Fryderyk Joliot-Curie” – dodał – „będzie chyba miał dla pana miejsce. Jeśli nie, wówczas niech pan wróci i wtedy może znajdziemy coś w ośrodku badawczym Saclay”. To wspaniale! Co dalej? Jutro zatelefonujemy do sekretarki Joliota i poprosimy o spotkanie. Wszystko zdecyduje się niebawem. [...]


Joliot nie ukrywał rozczarowania, że list polecający był skierowany do Perrina, a nie do niego. Powiedział nam, że przyjaźnili się z Pawłowskim, gdy instytutem kierowała Maria Curie. [To, co mówił, przetłumaczyła mi później Tunia, bo ja nie zrozumiałem więcej niż 5 procent]. Parę lat temu to Joliot zajmował stanowisko wysokiego komisarza do spraw energii atomowej; usunięto go, gdyż jest komunistą. Pewnie to przyczyniło się w jakiś sposób do jego rozczarowania. Ale potem powiedział: „to nie jest wina Ludwika” i przeszliśmy do celu mojego pobytu. Zaproponował mi nowy trzyletni program (tzw. „trzeci kurs”), który może prowadzić do projektu rozprawy doktorskiej. [...]



Prof. Cezary Pawłowski (w środku) z Fryderykiem Joliot-Curie (po lewej) i Ireną Joliot-Curie (po prawej) w laboratorium Instytutu Radowego w Warszawie, rok 1936.  



Potem przez ponad godzinę rozmawiali z Tunią o obecnych wydarzeniach politycznych. Joliot przez cały czas kopcił jak komin. Mówili o powstaniu na Węgrzech, wydarzeniach w Polsce, kapitalizmie. Tunia opowiedziała mu o moim ojcu. Powiedział, że nawet przed XX Zjazdem zdawał sobie sprawę, że większość ofiar stalinowskich czystek to porządni komuniści. [...]


Joliot był nie tylko wielkim naukowcem, ale też aktywnym członkiem Komunistycznej Partii Francji. Uważał, że jego obowiązkiem jest przewodzić międzynarodowemu ruchowi pokojowemu (zainicjowanemu przez Stalina na XIX Zjeździe KPZR).  

Jakiś filozof – zdaje mi się, że był nim nasz Leszek Kołakowski – pisał o motywacjach komunizujących intelektualistów z krajów zachodnich . Podobnie jak Joliot, byli oni mniej lub bardziej świadomi, że ruch ten był sterowany z Moskwy i podporządkowany politycznym celom Sowietów.  A jednak tkwili w tym samooszukiwaniu się, kierowani desperacką potrzebą wiary w urzeczywistnienie odwiecznych marzeń o powszechnym braterstwie i pragnieniem bycia po tej samej stronie barykady, co ubodzy i uciskani obywatele tego świata. Autor tej opinii być może myślał właśnie o Joliocie-Curie, który już jako laureat nagrody Nobla (1935) wstąpił do Komunistycznej Partii Francji – w roku 1942, podczas okupacji niemieckiej – i służył jej wiernie aż do swojej śmierci w roku 1958. 


Ale nie przeszkadzało mu to sympatyzować ze zdaniem Tuni na temat stalinizmu, wypowiedzianym w roku 1957. Nie mam wątpliwości, że gdyby Joliot dożył czasów pierestrojki, racjonalna część osobowości kazałaby mu stanąć po stronie Gorbaczowa; poparłby zapewne wszystkie próby otwartej dyskusji i krytyki stalinizmu.


Jednak jego pierwszą publiczną reakcją na antystalinowskie rewelacje Chruszczowa (wyrażoną na XIV Zjeździe KPF w 1956) było obwinienie ludzi, a nie ideologii partyjnej. Wszyscy wówczas byli kompletnie zdezorientowani.  

 

Powojenne zasługi Joliota wyliczono w nekrologu,  opublikowanym w Le Monde 15 sierpnia 1958: „po wyzwoleniu Francji i wybuchu pierwszej bomby atomowej Joliot-Curie nakłonił prezydenta de Gaulle’a do utworzenia Komisji Energii Atomowej w październiku 1945. De Gaulle mianował go pierwszym wysokim komisarzem. Komisja Energii Atomowej doprowadziła do powstania pierwszego francuskiego reaktora atomowego w grudniu 1948. Ponadto Joliot-Curie skłonił rząd do utworzenia dużego ośrodka badań jądrowych w Saclay


8.3 

Paryż czeka!


Kurs zaproponowany przez Joliota zacznie się dopiero w październiku. Rozumie się, że muszę jak najprędzej powtórzyć matematykę wyższą i jej zastosowania, żeby nie oblać pierwszego roku.

Ale czy powinienem to robić we Francji, czy wrócić do Warszawy i uczyć się w domu? Co przemawia za powrotem do domu? a/ Moje książki zostały w Polsce, a lato to doskonały czas do nauki. b/ Zarobię trochę pieniędzy. c/ Nikt nie pomyśli, że „wybrałem wolność”. d/ Mama będzie szczęśliwsza; pomogę jej urządzić mieszkanie, które teraz ma. e/ Nie będę ciężarem dla Tuni i Henriego. f/ Może uda mi się załatwić jakieś stypendium na studia we Francji.

A co przemawia przeciwko wyjazdowi do domu? a/ Sytuacja polityczna może się zmienić i mogę nie dostać zezwolenia na studia we Francji. b/ Nauka francuskiego w Warszawie będzie o wiele mniej skuteczna  niż w Paryżu. c/ Mogę zostać przeniesiony na przykład do tego pułkownika, który proponował mi pracę dla wojska. d/ Zainteresowania polityczne i zadania partyjne mogą mi przeszkadzać w uczeniu się matematyki. Nie wiem też, jak postąpić z paszportem i wizą, jeśli postanowię zostać dłużej, niż mi pozwolono. Czy muszę występować o przedłużenie urlopu z Politechniki? [...]


To straszne, co się teraz dzieje na Węgrzech. Sześć osób skazano na śmierć, w tym profesora, księdza i dyrygenta orkiestry. Dziś spotkałem dziewczynę z Węgier, która była na trzecim roku łączności, gdy zaczęło się powstanie. Walczyła z najeźdźcami do grudnia; w styczniu przekroczyła [nielegalnie] granicę i przyjechała tu uczyć się dalej. Co nią kierowało? Chyba potrzeba bronienia honoru swojego narodu. Czy zostałaby skazana na śmierć, gdyby została na Węgrzech? 

Innym miejscem, gdzie dzieją się takie okropności, jest Algieria [wówczas kolonia francuska walcząca o niepodległość]. A ilu ludzi zabito na francuskim Madagaskarze jakieś dziesięć lat temu? Gdzie braterstwo, równość i wzajemny szacunek? Wszędzie okropieństwa, w imię tego, że „cel uświęca środki”. 


Celem kapitalistów jest wzbogacenie ich samych; nasz cel to poprawianie świata. Przewidywano, że stosunki międzyludzkie poprawią się po zniesieniu własności prywatnej na drodze rewolucji. Dlatego oczekuje się od nas, że będziemy od nich lepsi. Czy mogę mieć pewność, że Chruszczow nie postanowi zrzucić bomby atomowej na Stany? Czy mogę mieć pewność, że pewnego dnia nie stanę oko w oko z sadystycznym oprawcą próbującym ze mnie wymusić przyznanie się do zdrady? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Czemu ludzie nie mogą być lepsi? [...]

Karol Marks, człowiek kultury, krytykował przywódców Komuny Paryskiej za niestosowanie terroru, za to, że próbowali być lepsi od swoich wrogów. [...] Niemcy w Polsce zabijali gazem; Rosjanie na Syberii zabijali mrozem. Termin „dyktatura proletariatu” był dziełem Marksa. [...] Materializm dialektyczny to bardzo elastyczna ideologia; to narzędzie, przy pomocy którego można wytłumaczyć, co kto zechce. [...]

Moje postępy we francuskim są bardzo powolne. [...]




Joliot-Curie, jakim go zapamiętałem. Zdjęcie wykonano prawdopodobnie w roku 1957. 





Ja z Tunią w roku 2004. Miała wówczas 90 lat i jeszcze jeździła autem po Paryżu. 


Kolejna bomba polityczna wybuchła dziś w Moskwie. Mołotow, Kaganowicz, Malenkow i Szepiłow [ówcześni radzieccy dygnitarze] zostali jednogłośnie wydaleni z Komitetu Centralnego. Dokąd to wszystko prowadzi? Może Mołotow i Malenkow zostaną obwinieni o to, co nadal się dzieje na Węgrzech. Mogą ich też oskarżać o kult jednostki. Ale Chruszczow, który rządzi, też był bardzo bliskim współpracownikiem Stalina. [...]


Tunia właśnie wróciła do domu i powiedziała, że siedziba KPF jest otoczona przez policję. Co to ma wspólnego z wydarzeniami w Moskwie? Może spodziewają się jakiejś demonstracji. Tunia i Henri należeli do partii. Ale zrezygnowali, gdy żydowskich lekarzy w Moskwie oskarżono o knucie skrytobójczego zamachu na radzieckich przywódców. 


8.4 

Pierwsze miesiące w wielkim laboratorium (1957)


Ludwiku, nie pracujesz tak ciężko, jak powinieneś. Już środek lipca, a szkolenie zacznie się za jakieś trzy miesiące. Wszystko po francusku. Tłumaczenie z francuskiego na polski to nie wszystko; będziesz musiał też tłumaczyć z polskiego na francuski. Powinieneś umieć powiedzieć, czego chcesz lub co myślisz. [...]


Dwa dni temu pojechaliśmy z Tunią do Orsay [miasto niedaleko Paryża], gdzie budowane jest uniwersyteckie laboratorium badań jądrowych. Joliota nie było; przyjął nas jego asystent, pan Teillac. Pokazał mi plan programu i opisał kursy. Ucieszyło mnie, że nie jest wymagana znajomość mechaniki kwantowej; zaczną ją od początku, na drugim roku. [...]


Przedłużyli mi paszport o trzy miesiące. To chyba wystarczy, żeby załatwić wszystkie formalności i tu, i w Polsce. Większość czasu teraz spędzam na nauce francuskiego.

Lektor w Alliance Francaise poprosił nas, żebyśmy opowiedzieli o naszych krajach. Dotknęło mnie to, co powiedział jeden student z Izraela, młody malarz: „Dawno temu byliśmy jak inni ludzie, uprawialiśmy swoją własną ziemię. Potem rozproszyliśmy się. Jedynym zawodem, jaki nam pozwolono uprawiać, było lichwiarstwo, brudna praca zakazana dla innych. Ale wydaliśmy też wielkich myślicieli, jak Spinoza, Einstein i Trocki. Czemu komuniści-antysemici utożsamiają nas z kapitalistami, a kapitaliści-antysemici mówią, że jesteśmy komunistami? Izrael to kres anomalii powstałej tysiące lat temu.” [...]


Pierwszy dzień w Orsay już za mną.  Najpierw poszedłem na wykład V. Weisskopfa, autora znanego amerykańskiego podręcznika fizyki jądrowej. Mówił po francusku. Niestety udało mi się zrozumieć może ze dwadzieścia procent. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie; jego niezbyt formalny odczyt został bardzo dobrze przyjęty. Później Pierre Radvanyi, bliski współpracownik Joliota, pokazał mi pracownie. Niektóre są jeszcze niewykończone. Zjedliśmy obiad w stołówce wśród drzew, oddalonej od laboratoriów o jakieś pół kilometra. [...]


Dojazd do Orsay metrem i potem pociągiem zajął mi prawie godzinę. Przydałoby się mieszkać bliżej. Już czas, żebym znalazł sobie coś. [...] Dwa dni temu zaproponowano mi, żebym zaczął prace laboratoryjne miesiąc przed innymi kursantami. Oczywiście, że zgodziłem się od razu, z wielką przyjemnością. Pierwszym moim zajęciem będzie określanie energii promieni gamma. [...] Potem przeniosą mnie do pracowni spektroskopii masowej. Moje sprawozdania laboratoryjne, jeśli dobrze pamiętam, zawierały więcej rysunków i tabeli liczbowych, aniżeli zdań francuskich. Ale jakoś przeżyłem ten chrzest bojowy. [...] 


Znowu musiałem opuścić dzień pracy, z powodu strajku. To już trzeci strajk w ciągu półtora miesiąca. [...] Bardzo mi się podoba w laboratorium. Ludzie są bardzo przyjaźni; nawet starsi naukowcy są przystępni i pomocni. Sam Joliot jest dobrym przykładem. Jada w tej samej stołówce co my wszyscy. Wczoraj poznałem bardzo miłą kobietę, doskonale mówiącą po rosyjsku; nauczyła się go od rodziców. Dała mi swoją pracę doktorską, którą obroniła w zeszłym roku. Zadedykowała ją swojemu ojcu, który zginął w Paryżu, walcząc w ruchu oporu. Przypuszczam, że i ona, i wielu innych tutejszych naukowców to komuniści. Ale nie pytam. Tak, uogólniam na podstawie jednego przypadku. Słuchając tego, co mówią, wnioskuję, że wielu z nich jest na tym samym szczeblu wiary w ideologię komunistyczną, na jakim ja byłem przed śmiercią Stalina. Inżynier, z którym rozmawiałem, nie wierzy kapitalistycznym gazetom; wystarcza mu ta, którą czytuje. Czy jest świadom, że bycie komunistą staje się znacznie trudniejsze, gdy człowiek ma do czynienia z różnymi punktami widzenia? Pewnie nie. [...]


8.5 

Radvanyi, Joliot i uroki Francji (1957)


Pracuję teraz pod bezpośrednim kierownictwem Radvanyi’ego i Joliota. Musimy zbudować replikę jego doświadczenia z roku 1934. Bedzie ona pokazywana na jakiejś wystawie w Paryżu.


Moja rola jest znikoma: robię moderator parafinowy. Ale Joliot przyszedł zobaczyć, jak pracuję, i parę razy ze mną rozmawiał. Chciałbym móc go lepiej zrozumieć. Radvanyi powiedział, że Joliot jest zadowolony z mojej pracy, zwłaszcza z instalacji do topienia parafiny bez zapalania jej. [...]


Jedna Japonka z College de France poprosiła mnie, żebym jej pomógł przy projekcie z komorą Wilsona. Zrobię to z przyjemnością. Pomagam także inżynierom z Philipsa, budującym synchrocyklotron. Są z Holandii. Naprawdę mam szczęście, że mam tyle okazji uczyć się bezpośrednio od fachowców. [...]


Jestem w Orsay już ponad dwa miesiące, a nic nie wiedziałem o naszym akceleratorze [niskoenergetycznym]. Dzisiaj na wykładzie dowiedziałem się, że jest już prawie gotowy do badań. Będą go wykorzystywać do wytwarzania neutronów monoenergetycznych. Trafiłem w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie. [...]


W tym miejscu dziennika znalazłem prywatny list z datą 8 listopada 1957. Był on od J., mojej przyjaciółki z czasów licealnych, która pracowała w Polsce jako agronom w dużym PGR-ze. Niestety nie pamiętam, co pisałem w liście, na który mi odpisała. Oto parę fragmentów z jej listu: 


„ [...] Tyle o moim życiu osobistym. To, co się teraz dzieje, byłoby mniej dotkliwe, gdybym nie należała do partii. Ale jestem sekretarzem i odpowiadam za pracę ideologiczną. Teraz wszystko się sypie, a ja nie mam siły, by cokolwiek robić. Szok był za silny, a moja wiara zbyt naiwna. Nie jestem jedyną osobą oszukaną i rozczarowaną. Rozmawialiśmy o tym; nie oczekuję żadnych argumentów. Jestem gotowa, by zrezygnować. Muszę to zrobić; inaczej okażę swoją słabość. 

Jesteś za granicą; jak to wygląda z twojej perspektywy? Czy masz czas o tym myśleć? Jestem pod wrażeniem, że dostałeś się do Joliota-Curie. Mam nadzieję, że to cię nie zepsuje. [...] 

Pisz o wszystkim. Przyślij mi adres twojej mamy. 

Pozdrawiam cię serdecznie; mam nadzieję, że nie wybierzesz wolności. [...]”


A to list, który napisałem 5 sierpnia 1957 do E.; nie pamiętam, czemu go nie wysłałem. Pisałem w nim:


„[...] Najpierw Wiedeń, gdzie zatrzymałem się na jeden dzień. Tyle aut, tyle sklepów pełnych wszystkiego. Nie miałem czasu zwiedzać zabytków. Potem Paryż, i znów auta, sklepy i wieża Eiffla. Tu powitała mnie ciotka, jakbym był jej własnym synem, a nie ubogim krewnym. [...]

Do tej pory byłem już w Luwrze i w Folies Bergère. Poszedłem też na zebranie komunistów, poświęcone rocznicy urodzin Lenina. Spotkałem tam paru ciekawych ludzi. Spotkałem również rosyjskiego taksówkarza, który był wcześniej oficerem - białogwardzistą. Uciekł z Krymu podczas wojny domowej w 1920. Jakże on bardzo nienawidzi komunistów i jak bardzo kocha Rosję! 


Na razie nic nie poszło naprzód, jeśli chodzi o moje plany związane z doktoratem. [...] Bardzo może mi się przydać paryska księgarnia specjalizująca się w radzieckich książkach. Już kupiłem tam parę książek naukowych. Książki we Francji są o wiele droższe. Ale też stopa życiowa jest od dwóch do czterech razy wyższa niż w Polsce. Bezrobocie jest minimalne. Ale widziałem ludzi śpiących na ulicach i pod mostami. Powiedziano mi, że wolą raczej żebrać, niż pracować. [...] 

Napisz mi, co słychać w Polsce i na Politechnice.”  [...]


A oto co pisałem w swoich notatkach: Jest pierwszy stycznia 1958. Tydzień w Chamonix [zorganizowany wyjazd dla studentów] był wspaniały. Wracam do Paryża jutro. Dobrze jeździło mi się na nartach i znów moje ciało dostało, czego chciało. [...] Jestem pełen sił na kolejny semestr twórczej pracy.


DO ROZDZ. POPRZ. . . . DO LISTY ROZDZ. . . . DO ROZDZ. NAST.