Rozdział 3
Ania, Irena i inne problemy
3.1
Moralność komunistyczna
Dziś zacząłem się przygotowywać do mojej pogadanki o moralności komunistycznej. Teoretyczne problemy wychowania socjalistycznego i samodoskonalenia są bardzo interesujące. Najpierw zbiorę cytaty i informacje, potem przygotuję efektowny konspekt. […]
Irena powiedziała, że osoba wykształcona nie powinna ograniczać się do własnej specjalności i marksizmu; bardzo ważne jest też przynajmniej trochę obeznania z literaturą, muzyką, sztukami pięknymi i sportem. Po co, zapytałem, jeśli dana osoba nie jest tym zainteresowana? Nasz cel, odpowiedziała, tego wymaga. Ci, którzy budują lepsze społeczeństwo, muszą być ludźmi kulturalnymi. […]
Chciałbym dziś mieć konspekt tej mojej pogadanki o moralności komunistycznej z roku 1952. Jak bardzo różniła się jej treść od tego, co napisałem na ten temat w mojej książce wydanej w roku 2008? Zacytowałem w niej starego bolszewika, Jurija Piatakowa, który powiedział: „Nie jesteśmy jak inni ludzie. Jesteśmy partią, która niemożliwe czyni możliwym. […] I jeśli partia tego zażąda, jeśli będzie to dla niej konieczne lub ważne, będziemy mogli aktem woli w ciągu dwudziestu czterech godzin wygnać z naszych umysłów idee, które trzymaliśmy przez lata. […] Tak, będę widział czerń tam, gdzie myślałem, że widzę biel, albo nadal mogę ją zobaczyć, bo dla mnie nie ma życia poza partią lub w niezgodzie z nią”.
Ironia losu sprawiła, że w roku 1937 Piatakow, wiceminister przemysłu ciężkiego, został oskarżony o działalność antypartyjną i natychmiast stracony. To samo przydarzyło się innemu staremu bolszewikowi, Nikołajowi Bucharinowi, w roku 1938. W słynnych procesach pokazowych obaj przyznali się do winy. Czy ich torturowano, czy też przekonano ich, by z dobrego serca oddali partii ostatnią przysługę?
W mojej pogadance z roku 1952 chyba nie sugerowałem posłuszeństwa w stylu Piatakowa. Przypuszczam, że kładłem nacisk na „posłuszeństwo ze zrozumieniem” i „zadawanie pytań” odnośnie niejasnych zarządzeń (za wyjątkiem nadzwyczajnych sytuacji, kiedy pytanie jest praktycznie niemożliwe). Ten ważny temat jest prawdopodobnie często roztrząsany przez przywódców dużych korporacji kapitalistycznych. Czemużby nie; wydaje się, że ma on więcej wspólnego z wydajnością, niż z ideologią. Jak znaleźć kompromis, nie dopuszczając do zbyt wielu bezowocnych dyskusji, a równocześnie nie popadając w ślepe posłuszeństwo?
Mój ojciec, tuż przy prawym dolnym rogu, wśród towarzyszy wypoczywających w państwowym domu wczasowym w górach. Ilu z nich żyło jeszcze dziesięć lat później?
Dobrze, zostanę inżynierem. To, co już wiem, jest niczym w porównaniu z tym, co będzie mi potrzebne, bym mógł wydajnie pracować. Ale to jest celem mego życia. Muszę się przygotować do kursu magisterskiego, zwłaszcza z matematyki i fizyki. Ważny będzie wybór miejsca, może jakiejś fabryki lub instytutu, żeby spełnić wymóg praktyki. […] Inna pożyteczna rzeczą, jaką mogę zrobić, to zostać asystentem laboratoryjnym na wydziale fizyki.
[…]
Może warto wziąć pod uwagę fabrykę sprzętu rentgenowskiego w Warszawie. Mają tam robotników, mają ciekawe zajęcia, stałbym się częścią tego życia. Mógłbym pozostawać w kontakcie z Politechniką, pracować tu jako asystent, i kto wie, może nawet w końcu zostać profesorem. Nie powinienem nigdy zadowalać się tym, gdzie już jestem. Powinienem czytać fachowe czasopisma i być na bieżąco z postępem w zakresie elektrotechniki medycznej.
Co więcej, powinienem rozwijać wiedzę ogólną, czytając książki, zadając się z mądrymi ludźmi, chodząc do kina i teatru, itd. itd. Robiąc to wszystko, nigdy nie powinienem gubić się w szczegółach; powinienem zawsze pamiętać o sprawie, której służymy. […]
Wczoraj przyjęto mnie na kandydata partii; moja legitymacja będzie gotowa jutro. K. przyjęto także. […]
Jest wpół do dziesiątej; od świtu czytam w łóżku „Annę Kareninę”. Arystokraci prowadzili pasożytnicze życie. […] I w naszym społeczeństwie istnieje pasożytnicza pustka. Nazywamy ją przeżytkami kapitalizmu. Czy znikną one w ciągu kilku pokoleń? Myślę, że tak. Nasz rozwój postępuje w kierunku czegoś znacznie lepszego. Przeżytki znikną, gdy ludzie nauczą się kierować się rozsądkiem.
3.2
Przeżytki kapitalizmu
Nazwy „przeżytki kapitalizmu” używano też w odniesieniu do antysemityzmu, szowinizmu, złodziejstwa, alkoholizmu itd. Czy te wskaźniki choroby społeczeństwa zmieniły się znacząco po zniesieniu w ZSRR prywatnej własności środków produkcji? Trzeba by porównać przewidywania wysuwane przez Marksa w „Manifeście komunistycznym” z aktualnymi danymi doświadczalnymi. To właśnie bym zrobił, gdybym chciał dziś zweryfikować słuszność ideologii komunistycznej. Lecz nie w taki sposób postrzegają dzisiejsi zachodni komuniści bolączki społeczne byłego ZSRR. Na blogach, jakie ostatnio odwiedzałem, wydaje się dominować podejście: „Stalinizm nie był marksizmem”. Sprowadza się to do wyrzucania danych doświadczalnych, gdy są one niezgodne z wcześniejszymi teoretycznymi przewidywaniami.
Ale co z uczuciami? [Czy one także są „przeżytkami kapitalizmu”?] Czy również znikną? Chyba nie. Uczucia będą się opierały na rozumowaniu. Niezbędna jest jedność uczuć i rozumu; to pozwoli ludziom tworzyć, czerpać radość z wytwarzanych produktów i doznawać natchnienia. Poleganie wyłącznie na rozsądku było moim błędem. Tołstoj był jednostką wyjątkową. Napisał, że szczęście to „nic innego jak stała troska, walka i praca, oparte na miłości”. Ciągłe skupienie na sobie samym, dodał, i spokój ducha, to nie szczęście. [...]
Mama zrobiła mi śniadanie do łóżka. Czy to także coś, co powinno zostać wyeliminowane? Dlaczego powinienem się czuć winny, że raz na jakiś czas sprawia mi to przyjemność? Codziennie nie byłoby to pożądane. Co powinienem teraz robić, iść do parku pojeździć na nartach czy zabrać się do nauki? [...] Jutro dostanę legitymację kandydata partii. [...] Na ostatnim zebraniu partii dowiedziałem się, jaka jest linia postępowania w stosunku do starych specjalistów. Takich ludzi trzeba wymienić. To stwarza korzystne warunki dla moich osobistych planów. Ale nie znaczy to, że mam się mniej uczyć. Przeciwnie, kompetencje zawodowe zawsze będą bardzo ważne. [...] K., E., T. i F. również zostali przyjęci na kandydatów partii. [...]
3.3
Rozsądna decyzja
Zdaniem R., mój stosunek do Ani nie jest odpowiedni. On również zerwał z N., lecz pozostali przyjaciółmi. Ma rację. Podszedłem dziś do Ani. „Co się z tobą stało?”, zapytała. Odpowiedziałem powierzchownie. Nie żałuję tego, co wydarzyło się między nami; moja decyzja była rozsądna. [...]
Dziś znów spotkałem Anię. Płakała, mówiąc mi, że często byłem niesprawiedliwy, że to, co stało się między nami, nie było spowodowane tylko różnicami ideologicznymi. [...] Była bardzo nieszczęśliwa; mówiła, że nie może spać. Poczułem chęć, by chwycić ją w ramiona i prosić o przebaczenie. Ale powstrzymałem się, myśląc o Irenie. Czy to było moralne, czy niemoralne? Jak powinienem postępować? [...]
Dwa dni temu spotkałem Anię w bibliotece. Powiedziała, że teraz jest dla niej jasne, iż to ona odpowiada za wszystko, co zdarzyło się między nami. Mówiła, że wszystko można naprawić, że się zmieni, że naprawdę będzie mnie kochała. Powiedziałem, że to niemożliwe. Rozpłakała się, mówiąc, że już nigdy nie będzie szczęśliwa. Zawahałem się.
To wpłynęło na wczorajsze moje zachowanie w domu Ireny. Znów byłem bardzo powściągliwy; Irena chyba czuła, że coś jest nie w porządku. Myślałem, czy nie wrócić do Ani. Ale nie, tak się nie powinno stać. To już nie byłoby to samo co kiedyś. Chcę znaleźć prawdziwą partnerkę na całe życie, i zdaję sobie sprawę, że ten wybór nie był odpowiedni. To tragiczne, że aby dowiedzieć się czegoś o potencjalnej towarzyszce życia, trzeba się tak zbliżyć. Tyle cierpienia z tego wynika. Zupełnie inne są uczciwe niezobowiązujące związki. [...]
3.4
Czego chce ode mnie kapitan z MB?
Mama siedzi w swoim gabinecie pielęgniarskim, pisząc jakieś sprawozdanie. Ma dużo partyjnej pracy. Teraz jestem z niej dumny. Parę dni temu opowiedziała mi o swojej młodości, jak agitowała za strajkiem, jak rozrzucała z towarzyszami ulotki, jak spierała się z matką, że ważne jest pomaganie uwięzionym komunistom. Mam dobrą matkę; teraz jest moją przyjaciółką. Już się nie kłócimy. Pamiętam ostatni list od ojca. Pisał, że powinienem być dobry dla mamy; przeżywa teraz ciężkie chwile. Ostatnio przeczytałem ten list ponownie i definitywnie zmieniłem swój sposób myślenia. [...]
Dziś byłem na francuskim filmie z Michałem. Jest on najinteligentniejszym studentem w naszej sekcji. Po kinie nogi same zaprowadziły mnie do Ani. Czułem się źle z powodu zerwania z nią. Bylibyśmy naprawdę dobrą parą, gdyby Ania była inna. Przykro mi, że tak cierpi; to widać po jej łzach. Myślałem o uczeniu się razem z nią, o uściskach , pocałunkach i innych rzeczach. Na szczęście zdołałem się opanować. Powinniśmy pozostać przyjaciółmi. [...]
Wczoraj (20 marca 1952 roku) stało się coś ważnego. Byłem na zebraniu ZMP, gdy ktoś wszedł i powiedział, że kierownik kadr chce mnie natychmiast widzieć. Czekał na mnie, a z nim kapitan z Ministerstwa Bezpieczeństwa.
Poprosili, bym streścił swój życiorys. Następnie wypytywali zwłaszcza o okoliczności śmierci ojca. Powiedziałem im wszystko, co wiem. Kapitan stwierdził, że ten ważny fakt nie został odnotowany w mojej ankiecie personalnej. Mylił się. Zaznaczyłem tam, że ojciec był członkiem partii komunistycznej. Napisałem też, że zmarł w Związku Radzieckim, gdzie przebywał od roku 1932. Oficjalna ankieta nie zawierała pytania o przyczynę jego śmierci.
Jedyną osobą, która znała historię mego ojca, był B., jeden z czołowych działaczy partyjnych na Politechnice. Zapytałem B., co mam z tym zrobić, a on zasugerował, bym nie opowiadał o niesłusznych oskarżeniach, jakie przeciw ojcu wysunięto. To było potwierdzeniem mojego toku myślenia. Kapitan sądził, że coś ukrywam. To naturalne dla kogoś pracującego w naszych organach bezpieczeństwa. [ Słowo „naszych” jest tu znamienne. Ukazuje ono paradoksalność tej sytuacji. Potraktowany, jakbym był wrogiem, ustawiłem się po stronie oskarżyciela. Stalin uczył nas być czujnymi, toteż nie poruszało mnie rutynowe sprawdzanie wiarygodności politycznej przyszłych inżynierów.]
Byłem naprawdę zaniepokojony; nie jestem wrogiem klasowym, a on mnie traktował, jakbym nim był. Gdy tylko wróciłem do domu, opowiedziałem mamie o tym spotkaniu. zasugerowała, bym się udał bezpośrednio do Komitetu Centralnego Partii. [...] Zrobiłem to dziś, i powiedziałem że chcę się widzieć z kierownikiem Wydziału Kadr Zatelefonował, po czym zeszła na dół towarzyszka Adelińska. Opowiedziałem jej wszystko. Słuchała i robiła notatki. Powiedziała, że odpowie mi w ciągu tygodnia. Wyraźnie widziałem, że była poruszona. [...]
Znów poszedłem spotkać się z Adelińską; powiedziała mi, że postąpiłem dobrze i nie powinienem się już więcej tym kłopotać. Powołała się na to, co moja matka napisała o ojcu (pewnie jest to w ich archiwach), mówiąc, że zagrożenie trockizmem było rzeczywiste i popełniono wówczas wiele błędów. Zrozumiałem to. Lecz dla mamy jest to znacznie trudniejsze. Była ogromnie zdenerwowana tym zdarzeniem, i chciała sama udać się do Komitetu Centralnego. Chciała natychmiast rozpocząć proces formalnej rehabilitacji ojca. Nie dziwi mnie to; darzyła go wielkim i silnym uczuciem. [...] Powinienem jej wyjaśnić, że formalna rehabilitacja nie jest potrzebna; tak powiedziała mi Adelińska. [...]